Kilroy - szpieg, którego nie było

Finałowa scena jednego z kultowych wojennych obrazów filmowych pt: „Złoto dla zuchwałych:” roześmiani żołnierze na tle błękitnego, bezchmurnego nieba, wskakują na ciężarówkę wyładowaną po brzegi złotem i odjeżdżają, zostawiając za sobą rozbite mury banku, na którym pyszni się wykonany przez nich rysunek sympatycznego stworka zwanego Kilroyem. Kim była postać słynnego Kilroya i za co sam Hitler pałał do niego tak wielką nienawiścią? Dowiedzcie się z niniejszego artykułu.


Natychmiast chce wiedzieć kim on jest! - według jednej z wojennych legend sam Adolf Hitler, domagał się od swoich najlepszych agentów wywiadu szczegółowych informacji na temat tajemniczej postaci Kilroya, branego przez niektórych za supierszpiega, pojawiającego się na niemal wszystkich frontach drugiej wojny światowej. Faktycznie, podobizny zabawnego ludzika z łysą głową i olbrzymim nosem wystającym zza muru zdobiły ściany i fasady wielu budynków miast i miasteczek, które stały na drodze przemarszu wojsk alianckich. Wbrew najbardziej spiskowym teoriom samego Fuhrera za tymi rysunkami nie stał jeden super agent wywiadu amerykańskiego, przemierzający wojenne ścieżki. Sympatyczna postać ludzika z wielgachnym nosem zyskiwała coraz większą popularność wśród amerykańskich marines, którzy dla żartu zostawiali wszędzie jego podobizny, sygnując je dodatkowo podpisem: „Kilroy tu był!”

Jak powstała słynna dziś na całym świecie postać? Jej genezy należy się prawdopodobnie doszukiwać w rysunkach słynnego brytyjskiego grafika i karykaturzysty George'a Edwarda Chattertona, nazywanego przez znajomych, dla ułatwienia Chat. Tuż przed wojną zdolny grafik stworzył postać sympatycznego Chada, do podobizny, którego w czasie wojny zaczęto dodawać prześmiewcze podpisy w stylu: „Co? Nie ma herbaty?”, w odpowiedzi na stałe kłopoty z zaopatrzeniem. Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują więc, że to właśnie Brytyjczyk Chad, był pierwowzorem i jeśli można tak powiedzieć, starszym bratem Kilroya.

Jeszcze większy znak zapytania stanowiło pytanie skąd nazwa postaci i umieszczany pod nią napis. Zagadkę tą z dużą dozą prawdopodobieństwa udało się wyjaśnić dopiero po zakończeniu działań wojennych. Kiedy bitewny kurz wreszcie opadł, a nietracący na popularności, zabawny ludzik stał się częścią popkultury, grupa zapaleńców postanowiła wyjaśnić zagadkę napisu widniejącego pod przedstawianym na rysunkach, łysym facecikiem. Z pomocą w dotarciu do prawdy nieoczekiwanie pospieszyła amerykańska firma transportowa o nazwie Transit Company of America, ogłaszając przez radio poszukiwania człowieka, który dał początek rysunkowej postaci.

Nagroda za odsłonięcie rąbka tajemnicy na temat napisu: „Kilroy tu był,” w postaci tramwaju, przyciągnęła sporą rzeszę mężczyzn noszących to samo nazwisko co rzeczony ludzik. Wszyscy oni zapewniali solennie, że napis jest ich dziełem i to ich należy uznać za ojców chrzestnych. Najbardziej przekonująca okazała się historia niejakiego Jamesa Kilroya. Mężczyzna był pracownikiem stoczni Fore River Shipyard, w której odpowiadał za inspekcję budowanych tam okrętów wojennych. Do głównych zadań Jamesa Kilroya należało liczenie otworów do nitowania. Na podstawie jego kalkulacji wypłacano pensję łatającym otwory robotnikom. Przemyślni pracownicy stoczni często zmazywali ślady kredy, które zostawiał Kilroy, by inspektor policzył je po raz drugi, zapewniając tym samym przecherom podwójny zarobek. Gdy skrupulatny inspektor zorientował się w matactwie, wykonane przez siebie obliczenia zwykł pieczętować na kadłubie statku napisem „Kilroy tu był,” by w ten sposób położyć kres nadużyciom.

Budowane w pośpiechu okręty starano się jak najszybciej dostarczyć na wody ogarnięte wojenną zawieruchą, by tym samym wzmocnić potęgę militarną armii amerykańskiej. To właśnie tam przebywający na pokładzie żołnierze zaczęli odkrywać tajemnicze napisy autorstwa Jamesa Kilroya i powielać je dołączając do nich rysunki śmiesznej postaci. Wkrótce zabawne obrazki zaczęły się pojawiać, jak grzyby po deszczu niemal wszędzie tam, gdzie przebywali bohaterscy marines, a legenda o Kilroyu zaczęła żyć własnym życiem.

W ten oto sposób skromny ludzik z wystającym nosem stał się międzynarodowym bohaterem zbiorowej wyobraźni na długo przed wymyśleniem, tak popularnego obecnie marketingu wirusowego i memów. Obecnie jego podobiznę spotkać można w najbardziej nawet charakterystycznych i najczęściej uczęszczanych miejscach na świecie. Uśmiecha się on do turystów na Statule Wolności, czy Łuku Tryumfalnym w Paryżu. Jego twarz zdobi pomnik ku czci żołnierzy poległych na frontach II wojny światowej, a wzmianki o nim pojawiają się w wielu książkach filmach i grach komputerowych, czyniąc z niego prawdziwego bohatera popkultury.

Źródła:

Komentarze