Pociąg życia - recenzja filmu



W piosence zatytułowanejAmazing” Steven Tyler, wokalista zespołu Aerosmith, zainspirowany zapewne słowami amerykańskiego poety Ralpha Waldo Emersona, śpiewa, że „życie to podróż, a nie jej cel i nigdy nie wiadomo, co przyniesie jutro.” Te głębokie słowa doskonale oddają sens historii opowiedzianej przez Radu Mihaileanu w filmie zatytułowanym „Pociąg życia.” Film jest historią mieszkańców małego żydowskiego miasteczka, którym przyszło żyć w trudnych czasach.


Stetl, to miejsce, gdzie czas płynie swoim torem, ludzie żyją niespiesznie, zgodnie z Bożymi przykazaniami, a nad ich głowami zawsze świeci słońce. Jest jednak rok 1941 i szalejące nad Europą widmo zniszczenia przywiewa również czarne chmury nad pogrążoną w błogiej nieświadomości mieścinę. 

Przerażające wieści o odbywających się w okolicy deportacjach całych żydowskich skupisk przeprowadzanych przez niemieckie wojska wywołują konsternacje we wszystkich mieszkańcach. Brak jednak czasu na załamywanie rąk. Potrzebny jest sprytny, brawurowy, wariacki wręcz plan, dzięki któremu mieszkańcy miasteczka ujdą cało z opresji. Cóż więc dziwnego, że w obliczu takich faktów, starszyzna składa los wszystkich na barki Szlomo, mającego reputację postrzeleńca,  lokalnego głupka i niegroźnego szaleńca? Szlomo nie ma bynajmniej zamiaru czekać na niemiecki skład towarowy, którym uzbrojeni żołnierze wywiozą wszystkich w nieznane, postanawia więc zorganizować własny, fałszywy pociąg, którym jego przyjaciele i znajomi odjadą ku wolności.

Bezzwłocznie rozpoczynają się niezwykłe przygotowania do wyjazdu. Spośród przyszłych pasażerów wybrani zostają nieszczęśnicy, którzy wbrew swojej woli odgrywać mają rolę niemieckiej eskorty. Zrozpaczeni byli kupcy i drobni rzemieślnicy uczą się więc pilnie żołnierskiej musztry, wydawania rozkazów w języku niemieckich i wciąż paradują po miasteczku krokiem defiladowym, trzymając na ramieniu miotły zamiast karabinów. Odbywa się także zbiórka środków finansowych przeznaczonych na wyjazd. Rolnicy gromadzą zapasy, krawcy szyją niemieckie mundury, a rzemieślnicy remontują kupowane pokątnie, zdezelowane wagony. Co rusz do odległego, dużego miasta wyruszają także emisariusze, wywołując ból głowy u poczciwego rabina. Kiedy wysłany do miasta po fałszywe dokumenty młodzieniec wraca, jako zagorzały komunista, a miejscowy kowal zamiast z maszynistą przybywa do domu ze zwariowanym urzędnikiem i podręcznikiem obsługi parowozu, mało kto zachowuję wiarę w powodzenie przedsięwzięcia. Mimo tego kolejne wagony są dołączane do osobliwego składu, a mieszkańcom udaje się kupić za zawrotną cenę będącą na chodzie lokomotywę. Chodź ostatni zakup niemal przyprawia o zawał serca dysponującego finansami skarbnika, pociąg jest wreszcie gotowy do drogi i żydowscy tułacze wyruszają pewnej nocy w niezwykłą podróż ku ziemi obiecanej.

Wobec perypetii związanych z pokonaniem kolejowej trasy wiodącej z Węgier, przez Rosję, ku Palestynie wszystkie trudności związane z przygotowaniem wyprawy zdają się niewinną igraszką. Czy w związku z tyloma nieprzewidzianymi trudnościami wędrowcom uda się osiągnąć cel podróży? Aby się o tym przekonać należy obejrzeć film. W każdym razie niezrażony Szlomo, w czasie całej wyprawy niestrudzenie,  dziarsko przestawia zwrotnice torów ratując pasażerów pociągu z wciąż nowych opresji.

To co z pewnością stanowi o sile tego filmu to oryginalne ujęcie tematu. Motyw holocaustu był bowiem wielokrotnie poruszany przez historyków, pisarzy, filmowców, czy malarzy. Niewielu artystom udało się jednak dotknąć istoty problemu, za pomocą tak nietypowych środków. Dzięki niezwykłej wrażliwości i jednocześnie swoistemu poczuciu humoru, którym przesycony jest obraz widz ma okazję, doświadczyć uczucia, które nazywane jest często śmiechem przez łzy. Z podobnym podejściem do tematu odbiorca może się spotkać chyba jedynie, oglądając film pt: „Życie jest piękne,” w którym genialny Roberto Benigni występuje w roli ojca ukrywającego przed kilkuletnim synem, fakt, że obaj znajdują się w obozie koncentracyjnym.

Za mocną stronę filmu należy także uznać grę aktorską. Wykreowana przez Lionela Abelanskiego postać zwariowanego, szalonego w swych zamiarach żydowskiego przewodnika budzi w odbiorcy jedynie pozytywne emocje. Na pochwałę zasługują również odtwórcy pozostałych ról, szczególnie zaś grający zagorzałego komunistę Michell Muller, czy przezabawnego w roli kupca zmuszonego do udawania nazisty Rufus.
Czym byłby najbardziej nawet wzruszający film bez wątku miłosnego? Wielbicieli takich historii spieszę zapewnić, że także w „Pociągu życia,” będą mieli okazję śledzić perypetie dwójki młodych ludzi, którym pierwsze miłosne uniesienia przyjdzie przeżyć w niezwykłych okolicznościach. 

„Pociąg życia” to słodko – gorzka historia, która udowadnia, że temat holocaustu można przedstawić prawdziwie i poruszająco, ale bez zbędnego zadęcia. Film przekazuję nam nieśmiertelną prawdę, że w każdej sytuacji ważne jest pozytywne myślenie i dystans do świata i samego siebie. Życie bowiem, jak powiedział pewien mądry człowiek „to sen wariata.”

Komentarze